Nie jest łatwo zostać łasicą. Było się całe życie człowiekiem. Wciąż się jest. A tu się wymaga bycia łasicą od człowieka. Łasicą widzianą cudzymi oczami. Nieklasyfikowaną w katalogu zwierząt. Nierozpoznawalną przez zwykłe łasice występujące w różnych miejscach w przyrodzie. Stoi się w rozkroku między człowieczeństwem i łasicowictwem. Nie wie się co robić. Zadaje się sobie pytania. Jak łasice zdobywają pokarm? Jak drapią się, gdy swędzi? Czy podnoszą tylną łapkę i jak szybko trzeba czochrać, taką łapką?
Chodzi się jako łasica po mieszkaniu, które zostało kupione za bycia wyłącznie człowiekiem. Nie do końca szczęśliwym i mocno marudnym. Te meble zamawiał i ustawiał człowiek dla siebie, nie przewidywał, że będzie mu dane przedzierzgnąć się w futrzaka. Panuje ludzka ergonomia i rozmieszczenie przekrętów elektrycznych odpowiada sylwetce homo sapiens. W kuchni stoją rozmaite sprzęty, część z nich pochowana w szafkach, olbrzymia większość wymaga podłączenia do prądu, odpowiedniej pozycji obsługiwania. Czy łasica będzie o tym wiedziała? Może trąci łapką i włączy, ale potem ucieknie przestraszona hukiem? Młynek będzie kręcił się po próżnicy, bez ciasta pod mieszadłem, jak źle zaprojektowany wentylator. Silnik rozgrzeje się, po wielu godzinach zacznie dymić i jeśli bezpiecznik nie zadziała, nieszczęście gotowe. Łasica w tym czasie będzie siedziała skulona w kącie, wbita w naprędce usypaną stertę ubrań brudnych i wypranych. Poczuje dym i wpadnie w panikę. Zbije szybę i ucieknie na balkon. Spróbuje wspiąć się po piorunochronie i pionowej ścianie na dach. Jeśli da radę.
Ręce ma wciąż ludzkie i nogi włochate jak mężczyzna. Nosi okulary. Ma sweter w króliczki i broszkę pod szyją. Łasica patrzy długo w lustro. Robi miny. Fuka. Prycha. Uczy się wystawiać język dla ochłody. Być może nigdy nie będzie wiedziała jak złapać kurczaka albo gołębia. Zjadłaby chętnie. Kładzie do snu i marzy o małym kurczaczku-kurze. W jej brzuchu, pełnym kury-kurczaczka, trwa hodowla niezabitego do końca kury-kurczaczka. W środku kury-kurczaczka hoduje się jajko, których jest więcej niż jedno. Z części jajek w środku brzucha łasicy wyklują się małe kurczaczki, które będzie można bez żalu zjeść, a z innych jajek zrobi się jajecznicę i łasica będzie czuła się porządnie nakarmiona, gdyż teraz położyła się do snu trochę głodna i nie potrafi myśleć o niczym innym, jak o hodowli jajek z kurczaczka-kury, którego zjadłaby, gdyby umiała upolować i wiedziała jak pogryźć bez szkody taką kurę-kurczaczka. Przychodzi jeszcze do głowy, że może nie ma takiej możliwości i łasica przeboi się ogromnie. Przychodzi jej jeszcze na myśl przerażenie, że nie ma Boga, z którym nie wiadomo co zrobić, kiedy jest się półczłowiekiem, półzwierzątkiem.
Słychać trzy głośne dźwięcznięcia. Pańcio wraca do domu. Przyniesie na sobie szalik i czapkę. Będzie powtarzał łasicy miłe słówka, ganił ją za przewinienia i zwierzęce odruchy. Najbardziej będzie się gniewał za udawanie człowieka. Przytuli, kiedy zrobi się minkę przestraszonej łasicy. Da ciastko a potem przestraszy, żeby łasica bardzo się zdenerwowała i obrażała na chwilę. Głupie zwierzątko nigdy nie wie kiedy jest na niby, a kiedy jest naprawdę. Nauczyła się w lesie, że zawsze jest naprawdę, choć w mieście i w domciu tak wiele rzeczy dzieje się na niby. Górskie strumyki w mieszkaniu szumią jak spadające wodospady i łasica biegnie szukać oszołomionej ryby, ślizga się po białej wannie, drapie łapkami szybciutko bo mała dziurka chce ją wciągnąć. Bąbelki z wodospadu szczypią w oczy i pachną jak sto kwiatów. Pańcio kręci się bez futra po łazience, masuje ręcznikiem, łapie łasicę i szoruje ją aż futerko stroszy się i Pańcio śmieje się głośno. Kiedy łasica była człowiekiem często nie umiała się śmiać tak głośno. Wbijała ludzki pyszczek w poduszkę. Uciekała jak myszy przed łasicą, nie wychodziła ze strachu przed innymi ludźmi.
Teraz budzenie się przynosi zagadki, wstawanie w nocy przyprawia o splątane nogołapki. Łasica gubi się w majtkach, wyłazi przez rękaw koszulki i szuka doniczki do sikania, aż trafia do łazienki, gdzie sikała jako człowiek. Łapie się w lustrze, w które ktoś wkleił starego samca człowieka, gdyby łasica dłużej nim była, nie mogłaby spokojnie patrzeć na taką skórę obraną z młodości. Pryska się w lustro wodą ze strumienia, łapki są mokre, papier z kręcącego się kołowrotka ciągnie się z powrotem do łóżka i rano trafia się jego śladem z powrotem. Powysychane plamy na gładkich kamieniach, a między kamieniami małe rowki. Może z rowka wyjdzie dżdżownica. Jak jeszcze trochę się zmiękczy rowek. Łasica chlapie i zamiata ogonkiem.
Do tupania ludzi trochę się przyzwyczaja. Nastawia uszy, ale tylko na moment, na ułamek, który za każdym razem jest krótszy o ułamek. Nie lubi zapachu zza drzwi, najmniej lubi warkotanie w nosie kiedy ludzie snują szare dymy, zawijasy poskręcane. Mózg łasicy nie ma już takich gwałtownych zwrotów białka i purchlastych narośli. Mniej się w nich chowa urazów, zostaje miejsce na ostrzeżenie i pieszczoty. Ostrzeżenia są przed czerwonym, gorącym, błyskającym. Pieszczoty są od Pańcia, iskanie i leżakowanie w słońcu pomiędzy roślinami. Gada się do nich. A co się rośnie? A co tam widać u liścia? Kwiatów będzie w tym roku? Korzonki nie bolą? Wapnia dosyć? Od jedzenia roślin brzuch boli. Wieczorem już nie widać słońca, z nim znika dzień zwierzęcenia się, wraca człowieczenie. Mózg puchnie od wspomnień. Łasica pod grzbietem upycha poduszkę z porwanych na strzępki kur-kurczaczków. Uwierają guziki z dawnego bycia z innymi włosami i w okularach. W dziurkach od guzików przeciągają się nitki do jakichś adresów, przycisków wind, numerów na domofonach. To kakofonia, która nie daje zasnąć i te tupania w ciągu nocy, rozmawianie, granie na talerzykach i widelcach.
Jak tego łasica nie lubi!
Porywa ją szum piórek, wygrzewające się pod grzbietem poobrywane kurczaczki. Pańcio brzęczy kluczami, wypuszcza wodospady wody. Zasypia się bez pomysłu na to, kim lepiej obudzić się rano.
Siedem filmów, których nie chciał(a)byś zobaczyć w lustrze
Chodzi się jako łasica po mieszkaniu, które zostało kupione za bycia wyłącznie człowiekiem. Nie do końca szczęśliwym i mocno marudnym. Te meble zamawiał i ustawiał człowiek dla siebie, nie przewidywał, że będzie mu dane przedzierzgnąć się w futrzaka. Panuje ludzka ergonomia i rozmieszczenie przekrętów elektrycznych odpowiada sylwetce homo sapiens. W kuchni stoją rozmaite sprzęty, część z nich pochowana w szafkach, olbrzymia większość wymaga podłączenia do prądu, odpowiedniej pozycji obsługiwania. Czy łasica będzie o tym wiedziała? Może trąci łapką i włączy, ale potem ucieknie przestraszona hukiem? Młynek będzie kręcił się po próżnicy, bez ciasta pod mieszadłem, jak źle zaprojektowany wentylator. Silnik rozgrzeje się, po wielu godzinach zacznie dymić i jeśli bezpiecznik nie zadziała, nieszczęście gotowe. Łasica w tym czasie będzie siedziała skulona w kącie, wbita w naprędce usypaną stertę ubrań brudnych i wypranych. Poczuje dym i wpadnie w panikę. Zbije szybę i ucieknie na balkon. Spróbuje wspiąć się po piorunochronie i pionowej ścianie na dach. Jeśli da radę.
Ręce ma wciąż ludzkie i nogi włochate jak mężczyzna. Nosi okulary. Ma sweter w króliczki i broszkę pod szyją. Łasica patrzy długo w lustro. Robi miny. Fuka. Prycha. Uczy się wystawiać język dla ochłody. Być może nigdy nie będzie wiedziała jak złapać kurczaka albo gołębia. Zjadłaby chętnie. Kładzie do snu i marzy o małym kurczaczku-kurze. W jej brzuchu, pełnym kury-kurczaczka, trwa hodowla niezabitego do końca kury-kurczaczka. W środku kury-kurczaczka hoduje się jajko, których jest więcej niż jedno. Z części jajek w środku brzucha łasicy wyklują się małe kurczaczki, które będzie można bez żalu zjeść, a z innych jajek zrobi się jajecznicę i łasica będzie czuła się porządnie nakarmiona, gdyż teraz położyła się do snu trochę głodna i nie potrafi myśleć o niczym innym, jak o hodowli jajek z kurczaczka-kury, którego zjadłaby, gdyby umiała upolować i wiedziała jak pogryźć bez szkody taką kurę-kurczaczka. Przychodzi jeszcze do głowy, że może nie ma takiej możliwości i łasica przeboi się ogromnie. Przychodzi jej jeszcze na myśl przerażenie, że nie ma Boga, z którym nie wiadomo co zrobić, kiedy jest się półczłowiekiem, półzwierzątkiem.
Słychać trzy głośne dźwięcznięcia. Pańcio wraca do domu. Przyniesie na sobie szalik i czapkę. Będzie powtarzał łasicy miłe słówka, ganił ją za przewinienia i zwierzęce odruchy. Najbardziej będzie się gniewał za udawanie człowieka. Przytuli, kiedy zrobi się minkę przestraszonej łasicy. Da ciastko a potem przestraszy, żeby łasica bardzo się zdenerwowała i obrażała na chwilę. Głupie zwierzątko nigdy nie wie kiedy jest na niby, a kiedy jest naprawdę. Nauczyła się w lesie, że zawsze jest naprawdę, choć w mieście i w domciu tak wiele rzeczy dzieje się na niby. Górskie strumyki w mieszkaniu szumią jak spadające wodospady i łasica biegnie szukać oszołomionej ryby, ślizga się po białej wannie, drapie łapkami szybciutko bo mała dziurka chce ją wciągnąć. Bąbelki z wodospadu szczypią w oczy i pachną jak sto kwiatów. Pańcio kręci się bez futra po łazience, masuje ręcznikiem, łapie łasicę i szoruje ją aż futerko stroszy się i Pańcio śmieje się głośno. Kiedy łasica była człowiekiem często nie umiała się śmiać tak głośno. Wbijała ludzki pyszczek w poduszkę. Uciekała jak myszy przed łasicą, nie wychodziła ze strachu przed innymi ludźmi.
Teraz budzenie się przynosi zagadki, wstawanie w nocy przyprawia o splątane nogołapki. Łasica gubi się w majtkach, wyłazi przez rękaw koszulki i szuka doniczki do sikania, aż trafia do łazienki, gdzie sikała jako człowiek. Łapie się w lustrze, w które ktoś wkleił starego samca człowieka, gdyby łasica dłużej nim była, nie mogłaby spokojnie patrzeć na taką skórę obraną z młodości. Pryska się w lustro wodą ze strumienia, łapki są mokre, papier z kręcącego się kołowrotka ciągnie się z powrotem do łóżka i rano trafia się jego śladem z powrotem. Powysychane plamy na gładkich kamieniach, a między kamieniami małe rowki. Może z rowka wyjdzie dżdżownica. Jak jeszcze trochę się zmiękczy rowek. Łasica chlapie i zamiata ogonkiem.
Do tupania ludzi trochę się przyzwyczaja. Nastawia uszy, ale tylko na moment, na ułamek, który za każdym razem jest krótszy o ułamek. Nie lubi zapachu zza drzwi, najmniej lubi warkotanie w nosie kiedy ludzie snują szare dymy, zawijasy poskręcane. Mózg łasicy nie ma już takich gwałtownych zwrotów białka i purchlastych narośli. Mniej się w nich chowa urazów, zostaje miejsce na ostrzeżenie i pieszczoty. Ostrzeżenia są przed czerwonym, gorącym, błyskającym. Pieszczoty są od Pańcia, iskanie i leżakowanie w słońcu pomiędzy roślinami. Gada się do nich. A co się rośnie? A co tam widać u liścia? Kwiatów będzie w tym roku? Korzonki nie bolą? Wapnia dosyć? Od jedzenia roślin brzuch boli. Wieczorem już nie widać słońca, z nim znika dzień zwierzęcenia się, wraca człowieczenie. Mózg puchnie od wspomnień. Łasica pod grzbietem upycha poduszkę z porwanych na strzępki kur-kurczaczków. Uwierają guziki z dawnego bycia z innymi włosami i w okularach. W dziurkach od guzików przeciągają się nitki do jakichś adresów, przycisków wind, numerów na domofonach. To kakofonia, która nie daje zasnąć i te tupania w ciągu nocy, rozmawianie, granie na talerzykach i widelcach.
Jak tego łasica nie lubi!
Porywa ją szum piórek, wygrzewające się pod grzbietem poobrywane kurczaczki. Pańcio brzęczy kluczami, wypuszcza wodospady wody. Zasypia się bez pomysłu na to, kim lepiej obudzić się rano.
POWRÓT CELLULITU
Darek, Radek i Arek mieszkają w małej chatce pod lasem. Darek jest stylistą fryzur, Radek projektantem mody, Arek pisze wiersze o miłości. Pewnej nocy w pobliżu ich domu pojawia się jakiś ojciec. Chłopaki ze strachu chowają się w szafie. Nie chcą z niej wychodzić.
1977, 90 min.
Reżyseria: Krzysztof Zanussi
Występują: Artur Barciś (Darek), Karol Strasburger (Radek), Krzysztof Globisz (Arek), Krystyna Feldman (jakiś ojciec).
TOCZEŃ
Joanna przepowiada przyszłość za pomocą kwasu hialuronowego. Przeżywa kryzys zawodowy: od momentu, kiedy przyszedł do niej Jerzy z reklamacją, wszystko widzi w ciemnych barwach. Żeby odwrócić złą passę, udaje się w pieszą pielgrzymkę do Chodzieży. To ją diametralnie odmienia. Zaczyna pędzić żywot od przygody do przygody.
Polska, 1996, 69 min.
Reżyseria: Andrzej Wajda
Występują: Grażyna Szapołowska (Joanna), Jan Englert (Jerzy) i inni.
ROZSTĘPY
Stefan Sztruks doznaje kolejnego zawodu miłosnego. Postanawia zemścić się na niedoszłej wybrance, wdając się w romans z jej ojcem. Aby zdobyć klucz do serca starszego pana, musi przełamać kilka barier. Dzięki temu staje twarzą w twarz z przeznaczeniem. Czy oprze się pokusie, by odwrócić się do niego tyłem?
2007, 110 min.
Reżyseria: Andrzej Saramonowicz
Występują: Tomasz Kot (Stefan), Bohdan Łazuka (ojciec), Borys Szyc (przeznaczenie) i inni.
PIEGI
II wojna światowa. Nastoleni Sławomir zakochuje się w pięknej i niedostępnej żonie ssmana. Ma świadomość, że każdy krok w kierunku ukochanej jest jednocześnie krokiem w przepaść. Nie może jednak zwalczyć w sobie pragnienia, żeby upaść naprawdę nisko.
2011, 111 min.
Reżyseria: Jan Komasa
Występują: Jakub Gierszał (Sławomir), Krystyna Janda (żona ssmana) i inni.
SKÓRA SUCHA
Danuta postanawia wręczyć swemu mężowi kłopotliwy prezent. Udaje się w tym celu do centrum handlowego, gdzie poszukuje sklepu, który nie przewiduje możliwości zwrotu. W butiku Bożeny Batyckiej spotyka nieznajomego, intrygującego mężczyznę. Postanawia go śledzić. To prowadzi ją donikąd.
2001, 100 min.
Reżyseria: Agnieszka Holland
Występują: Danuta Stenka (Danuta), Bogusław Linda (mąż), Leon Niemczyk (tajemniczy mężczyzna, nie występuje w napisach) i inni.
LISZAJE I KURZAJKI
Opowieść z czasów pogańskich. Śpiewająca kapłanka z wyspy Wolin wpada na trop międzynarodowego spisku, którego celem jest osiedlenie Wikingów na prastarych ziemiach Polan. Za pomocą znaków dymnych nawiązuje kontakt z wojowniczym Samborem, głośnym milczkiem. Organizują samoobronę przeciwko inwazji z północy. Rodzi się między nimi uczucie. Czy Sambor powie sercu „tak“?
2000, 150 min.
Reżyseria: Jerzy Hoffman
Występują: Natalia Lesz (śpiewająca kapłanka), Krzysztof Majchrzak (Sambor, milczący wojownik), bracia Mroczek (Wikingowie) i inni.
EGZEMA
Grzegorz potrzebuje zmian. Nie wie jednak, od czego zacząć, ponieważ jego życie jest nijakie i nigdy nie widział przed sobą żadnych perspektyw. Spędza dnie na myśleniu. Nocami liczy wzorki na półkotapczanie. Pewnego poranka doznaje nagłego olśnienia. Zdejmuje zasłony z okien. Zaczyna z nich szyć turbany. Nie jest pewien, czy mu to w czymś pomoże. Ale na pewno nie zaszkodzi.
1967, 85 min.
Reżyseria: Wojciech J. Has
Występuje: Gustaw Holoubek (Grzegorz).
Opracował (na podstawie materiałów prasowych): Przemysław Pilarski
do zdjęć pozowali: Dorota Pawlicka, Damian Kamiński, Przemysław Pilarski, Adam Suprynowicz i Tadeusz Woleński,
zdjęcia i stylizacja: Piniak, teksty: M.Wójcik, P.Pilarski